Zawsze byłam tubylcem, tą pierwszą.
Zawsze to ja wyznaczałam normę,
Dzierżyłam władzę bycia pierwowzorem.
Teraz stąpam po jej śladach.
Jestem tam, gdzie wcześniej była ona.
Czuję się jak przypadkowa skaza; intruz.
Nie ma znaczenia, czyj to teraz grunt.
Teraz boję się usiąść, boję położyć,
Jakbym przymuszana do stanu gotowości.
Ktoś
jadł z mojej miseczki.
Ktoś
spał w moim łóżeczku.
Ktoś
siedział na moim krzesełku.
I
ktoś dotyka mojego mężczyzny.
Chcę bronić kruchą pewność…
…Ale widzą ją wtuloną w niego –
Utrwalony na fotografii moment wielkiej miłości.
…Ale odczytuję jej wspomnienia o nim
I widzę przynależność, wizję przyszłości;
Wspomnienia, które mieli wspólnie opowiadać.
I cofam się przestraszona. Ja – intruz.
I chcę przepraszać - ale dom jest pusty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz