poniedziałek, 19 listopada 2018

Bułeczkowa sztuka (2018) - opowiadanie dla dzieci


Nie tak dawno temu na łące w przepięknej, spokojnej wiosce niedaleko Paryża pojawiła się maleńka bułeczka. O tym, skąd się wzięła, krążyły różne historie i legendy- czy była bułeczką z księżyca? czy wyrosła na bułeczkowcu?  czy wypadła z kosza niesionego przez nieostrożnego piekarza? Tego nie wiedział nikt.
            Faktem jest, że bułeczka dorastała na łonie przyrody wśród niewzruszonych kamieni, wielobarwnych kwiatów, potężnych drzew i ich owoców. A kiedy dojrzała, zaczęła przyglądać się sobie i światu dookoła. Czuła, że nie pasuje do świata przyrody- była inna, a nikt wcześniej nie podpowiedział jej, kim właściwie powinna się czuć.
            Przeturlała się więc do kwiatów na łące. Rosły tam urokliwe goździki, rosły majestatyczne maki oraz niebieskie jak niebo chabry.
-Wspaniałe kwiaty, tańcząc do szumu wiatru wy słyszycie, jakie nowiny wiatr ze sobą niesie..- zaczęła bułka.
-Słyszymy? Słyszymy? Słyszymy! Słyszymy, słyszymy… - naradziły się kwiaty.
- Czy wiatr wyszeptał wam w sekrecie, kim ja jestem?
            Na to pytanie rozległy się jeszcze bardziej ożywione szepty wśród roślin. Szeptały i tańczyły z wiatrem, szeptały i tańczyły. W końcu pokręciły ze smutkiem głowami.
-My jesteśmy delikatne, mamy drobne płatki, wiatr z nami tańczy. O ciebie wiatr obija się niczym o kamienie. Może one będą coś wiedzieć.
            Bułka zbliżyła się więc do kamieni.
-Kamienie, niezmienne kamienie, jestem jednym z was!
-Mmm… - zasępił się największy z kamieni. - Masz w sobie więcej koloru światła od nas.
-Mmm…. - zasępił się najmniejszy. - Nie wyglądasz na odpowiednio twardą rzecz, aby być kamieniem.
-Mmm…. Masz w sobie więcej lekkości od nas- dodał kolejny.
            Po całej łące rozległy się pomruki, ale żaden kamień nie czuł się do bułki podobny.
            Bułeczka rozejrzała się bezradnie- na prawo- na lewo- na prawo- na lewo. Wtem- pod drzewami dojrzała coś jeszcze bardziej podobnego do siebie. Te dziwne przedmioty były okrągłe i miały w sobie więcej jasnych barw- niektóre z nich były żółte, inne miały więcej w sobie zieleni. Nie tańczyły razem z wiatrem, a stały pewnie.
- My jesteśmy jabłka, ale ciebie nie było z nami na drzewie- zauważyły od razu owoce.
- My rośniemy i nabieramy kolorów, czy ty rośniesz i nabierasz kolorów? - dopytywały zaciekawione.
            Bułeczka już miała odpowiedzieć na ich pytanie, gdy nagle -ziuuu- i znalazła się w delikatnej, zadbanej, kobiecej dłoni.
-Kim ty jesteś? - usłyszała zaciekawiony łagodny głos.
            Bułeczka sama nie wiedziała, toteż nic nie powiedziała, a zaraz potem trafiła do okrągłego, nieco niewygodnego kosza. Hop, hop, hop- zaczęły wskakiwać za nią do środka jabłka. I zaczęły się narzekania i jęczenie jabłek, które się o siebie obijały! Bułka trzymała się dobrze i nie bała się nic a nic- były na tyle stwardniała, że nie straszne jej były tłok czy zgniecenie. Śmiało utrzymała jabłka, które ją pokryły i lżejszą warstwę kwiatów. A kiedy wszyscy już opuścili koszyk- i delikatne kwiaty i wytrzymalsze jabłka i najsilniejsza z wszystkich bułka- ich oczom ukazał się wspaniały, czerwony pokój.
Pokój miał czerwone ściany i czerwony obrus i czerwone oparcia krzeseł. Tylko gdzieniegdzie czerwień przetykana była chłodniejszymi zdobieniami. Bułeczka mogła w końcu przyjrzeć się dokładniej pani o łagodnym głosie. Miała skromny, schludny strój, jasne, spięte w koka włosy i palce długie niczym pianistka.
Kobieta rozłożyła część owoców luźno na stole- w lekkim oddaleniu od siebie, jakby bez zgody na przytulenie. Później postawiła dwa naczynia z napojami. Na samym końcu przyszedł czas na znaleziska z łąki. Kwiaty dostały swoje miejsce we flakonie, jabłka i inne owoce znalazły się na  wazach z podwyższeniem. Jedno z jabłek- o kolorze tak dojrzałym, że niemal wypalonym w piecu- zostało postawione wraz z bułką nieco z boku. Dopiero kiedy wszystko było gotowe kobieta stanęła pośrodku pokoju, przy płótnie. Miała ze sobą różnej grubości pędzle i farby. Zaczęła powoli pracę, by kilkanaście minut później pracować bez przerwy, bez wytchnienia, nawet bez dłuższego zawahania, mimo że mijały kolejne godziny.
- Oto martwa natura! - szepnęła do siebie artystka.
Bułka po raz pierwszy w swoim życiu poczuła taką dumę. Ktoś uznał, że jest warta tego, by uchwycić ją na zawsze na płótnie. Może kilkadziesiąt lat później ktoś będzie podziwiał ten obraz i zatrzyma swój wzrok właśnie na niej- na bułeczce, która choć nie była kwiatem ani owocem, miała tą samą wartość. I w końcu miała namiastkę swojej tożsamości. Zastanawiała się cały czas kim była i teraz już wiedziała, że jest częścią jakiejś większej całości- natury i sztuki.
Tak więc bułeczka stała pewnie, nawet nie śmiała drgnąć. Czuła, że kwiaty chcą zacząć opadać i zrzucać swoje płatki. Słyszała westchnienia jabłek, które wiedziały, że niedługo zaczną robić się miękkie. Ale bułka była silniejsza.  Zrozumiała, że nawet będąc inna niż wszystko dookoła, nie ma się czego bać- była wyjątkowa. A wyjątkowość- czy w człowieku, czy w zwierzęciu, czy w roślinie, czy w bułeczce- wyjątkowość jest wspaniała.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz