Czymże jest
człowiek wobec potęgi morskiego żywiołu? Na to pytanie często próbowali
odpowiedzieć romantycy. Ich wrażliwość pozwalała im dostrzegać głębię tego, co
dla ludzi oświecenia było czymś niewartym uwagi. Romantycy otworzyli się na
naturę, na jej siłę i piękno. W mojej pracy postaram się przybliżyć tajemnicę
fascynacji romantyków żywiołem wody.
Moje
rozważania rozpocznę od omówienia sonetu IV „Burza” Adama Mickiewicza. Utwór
ten stanowi część tryptyku marynistycznego. Należy do liryki pośredniej,
narracyjnej. Składa się z czterech zwrotek, zawiera rymy okalające. Pierwsza
część dzieła dotyczy żywiołu, który jest upersonifikowany – podmiot liryczny
ukazał go jako żołnierza, co pomaga odczuć grozę tej sceny. Czasowniki
dynamiczne ukazują chaos panujący na statku, który walczy ze sztormem. Zawarte
animizacje („ryk wód”) oraz instrumentacje głosowe („wicher z tryumfem zawył”)
udowadniają, iż natura jest nieobliczalna, dzika i bezwzględna. Próżno w niej
szukać nadziei. Nikt jej nie oszuka, nikt nie pokona – to „genijusz śmierci”. Wznoszone fale są porównane do gór.
Ta hiperbola pomaga nam zrozumieć, jak mały jest człowiek wobec natury i jak
bardzo ta go przytłacza. Jak zachowali się pasażerowie statku w obliczu
zbliżającego się końca? Wielu się poddaje i tylko rozpacza nad złym losem.
Niektórzy znajdują oparcie w bliskich czy w Bogu. Pożegnania czy modlitwy stają
się dla nich pomocą w tych trudnych chwilach. Zupełnie inaczej zachowuje się
jeden z podróżnych. Jest oddalony od pozostałych, obserwuje niewzruszenie
sytuację, nie pomaga załodze w próbach ratowania statku. Zazdrości pozostałym
pasażerom ich reakcji. Tęskni do silnych emocji, a jednak tak trudno mu je
wydobyć. Została mu tylko samotność… Samotność romantyka. To indywidualista, który
pogodził się z losem. Czuje przewagę żywiołu, nie szuka ratunku, nie chce się
bronić – rozumie przewagę żywiołu.
Innym
tekstem kultury jest należący do malarstwa romantycznego obraz Theodora
Gericaulta „Tratwa Meduzy”. Jego powstanie wiąże się z prawdziwym wydarzeniem,
jakim było zatonięcie fregaty, której pasażerowie w pośpiechu zbudowali tratwę,
na której opuścili statek. Pozbawieni żywności, dryfowali przez kilkanaście
dni. W międzyczasie doszło do aktów kanibalizmu. Francuski malarz przedstawił
scenę, kiedy rozbitkowie widzą w oddali inny statek i stoją w obliczu nadziei
na powrót do domu. Warto zauważyć, że żywioł jest tu ukazany jako ten, przed
którym nie ma ucieczki. Ludzie na tratwie przeżyli, lecz czy przyniosło im to
tylko radość? Tu również występuje różność reakcji ludzi. Jedni mają ulgę na
twarzach, stoją pewnie, dają znaki pasażerom statku. Drudzy czują lek przed
tym, co ich czeka. W obawie przed śmiercią głodową posunęli się do strasznych
czynów. Czy będą za nie sądzeni? Czym jest ich życie, gdy wokół ciała martwym
towarzyszy? Ci ludzie przeżyli, ale żywioł pokonał ich wewnętrznie – zabrał
spokój ze serca, a w zamian ofiarował wyrzuty sumienia i bezsenne noce…
Człowiek
jest niczym wobec potęgi morskiego żywiołu – jakże dosadnie ukazały nam to
przedstawione dzieła! Czy to ta siła tak fascynowała romantyków? Z pewnością
nie tylko ona. Myślę, że tym, co przyciągało ich do morza była mnogość emocji i
uczuć, jakie wywoływało. Przecież to przez uczucia romantycy poznawali świat!
Podróż po oceanie była dla nich niczym lot Ikara. Chcieli zrobić to, na co inni
nie mieli odwagi. Niektórym się udało, choć ponieśli za to karę. Jednak
romantycy wciąż poszukują prawdziwych emocji, o czym świadczy reakcja bohatera
romantycznego sonetu Mickiewicza. Życie
romantyków jest egzystencją, którą musi przerwać śmierć. W tym przypadku jest
to śmierć z rąk niepokonanej, bezlitosnej oprawczyni. Z rąk natury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz