czwartek, 17 września 2015

Człowiek wobec morskiego żywiołu. Facynacja romantyków żywiołem na podstawie 'Tratwy Meduzy' i Sonetu IV - Burza



          Czymże jest człowiek wobec potęgi morskiego żywiołu? Na to pytanie często próbowali odpowiedzieć romantycy. Ich wrażliwość pozwalała im dostrzegać głębię tego, co dla ludzi oświecenia było czymś niewartym uwagi. Romantycy otworzyli się na naturę, na jej siłę i piękno. W mojej pracy postaram się przybliżyć tajemnicę fascynacji romantyków żywiołem wody.
          Moje rozważania rozpocznę od omówienia sonetu IV „Burza” Adama Mickiewicza. Utwór ten stanowi część tryptyku marynistycznego. Należy do liryki pośredniej, narracyjnej. Składa się z czterech zwrotek, zawiera rymy okalające. Pierwsza część dzieła dotyczy żywiołu, który jest upersonifikowany – podmiot liryczny ukazał go jako żołnierza, co pomaga odczuć grozę tej sceny. Czasowniki dynamiczne ukazują chaos panujący na statku, który walczy ze sztormem. Zawarte animizacje („ryk wód”) oraz instrumentacje głosowe („wicher z tryumfem zawył”) udowadniają, iż natura jest nieobliczalna, dzika i bezwzględna. Próżno w niej szukać nadziei. Nikt jej nie oszuka, nikt nie pokona – to „genijusz  śmierci”. Wznoszone fale są porównane do gór. Ta hiperbola pomaga nam zrozumieć, jak mały jest człowiek wobec natury i jak bardzo ta go przytłacza. Jak zachowali się pasażerowie statku w obliczu zbliżającego się końca? Wielu się poddaje i tylko rozpacza nad złym losem. Niektórzy znajdują oparcie w bliskich czy w Bogu. Pożegnania czy modlitwy stają się dla nich pomocą w tych trudnych chwilach. Zupełnie inaczej zachowuje się jeden z podróżnych. Jest oddalony od pozostałych, obserwuje niewzruszenie sytuację, nie pomaga załodze w próbach ratowania statku. Zazdrości pozostałym pasażerom ich reakcji. Tęskni do silnych emocji, a jednak tak trudno mu je wydobyć. Została mu tylko samotność… Samotność romantyka. To indywidualista, który pogodził się z losem. Czuje przewagę żywiołu, nie szuka ratunku, nie chce się bronić – rozumie przewagę żywiołu.
           Innym tekstem kultury jest należący do malarstwa romantycznego obraz Theodora Gericaulta „Tratwa Meduzy”. Jego powstanie wiąże się z prawdziwym wydarzeniem, jakim było zatonięcie fregaty, której pasażerowie w pośpiechu zbudowali tratwę, na której opuścili statek. Pozbawieni żywności, dryfowali przez kilkanaście dni. W międzyczasie doszło do aktów kanibalizmu. Francuski malarz przedstawił scenę, kiedy rozbitkowie widzą w oddali inny statek i stoją w obliczu nadziei na powrót do domu. Warto zauważyć, że żywioł jest tu ukazany jako ten, przed którym nie ma ucieczki. Ludzie na tratwie przeżyli, lecz czy przyniosło im to tylko radość? Tu również występuje różność reakcji ludzi. Jedni mają ulgę na twarzach, stoją pewnie, dają znaki pasażerom statku. Drudzy czują lek przed tym, co ich czeka. W obawie przed śmiercią głodową posunęli się do strasznych czynów. Czy będą za nie sądzeni? Czym jest ich życie, gdy wokół ciała martwym towarzyszy? Ci ludzie przeżyli, ale żywioł pokonał ich wewnętrznie – zabrał spokój ze serca, a w zamian ofiarował wyrzuty sumienia i bezsenne noce…
          Człowiek jest niczym wobec potęgi morskiego żywiołu – jakże dosadnie ukazały nam to przedstawione dzieła! Czy to ta siła tak fascynowała romantyków? Z pewnością nie tylko ona. Myślę, że tym, co przyciągało ich do morza była mnogość emocji i uczuć, jakie wywoływało. Przecież to przez uczucia romantycy poznawali świat! Podróż po oceanie była dla nich niczym lot Ikara. Chcieli zrobić to, na co inni nie mieli odwagi. Niektórym się udało, choć ponieśli za to karę. Jednak romantycy wciąż poszukują prawdziwych emocji, o czym świadczy reakcja bohatera romantycznego sonetu Mickiewicza.  Życie romantyków jest egzystencją, którą musi przerwać śmierć. W tym przypadku jest to śmierć z rąk niepokonanej, bezlitosnej oprawczyni. Z rąk natury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz