Rozsypała się nasza
rzeźba, przyjacielu.
Piaski pochłonęły
bardziej kształtne resztki,
Co wabiły swoją
odrębnością i niezniszczeniem.
Jesteśmy rozsypani,
przyjacielu,
I wszystko, co dotąd
tworzyliśmy.
Zbieram kawałki a one
w rękach zlęknionych
Obracają się w proch
i ciągną mnie za sobą
W to niezmienne
zanikanie całości.
Kim jesteśmy, kiedy
musimy wybierać
Co znaczące jest
znaczące bardziej
A co znaczące skażemy
na wieczne pytania:
Dlaczego, kiedy, czym
zasłużyłam i co złego?
Mówisz: nic złego w
tobie. Jestem w rozsypce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz