czwartek, 17 września 2015

Godność ludzka jako głos sumienia



                Za dorobek ludzkości można uznać wiele odkryć, dokonań, wynalazków. Z pewnością ważne są też postanowienia, które chronią idee równości między ludzki. Nasza duma może zostać jednak nadszarpnięta, kiedy skonfrontujemy ją z przeszłością… lub teraźniejszością. Zyskujemy pełne deklaracji o chęci współpracy i pomocy konferencje wpływowych ludzi. Potem znów słyszymy o tym, jak jednostka straciła swoją wartość wobec pieniędzy, skrajnych poglądów , własnych interesów. I pojawia się w nas pytanie- czy słowo „człowiek” brzmi dumnie?
                Być może naturalnym odruchem jest chęć potwierdzenia tego, co dotyczy także nas. Jednak w tym wypadku wewnętrzne obawy nie muszą się sprawdzić. Godność istoty ludzkiej jest niemal wpisana w jej istnienie. Wystarczy wziąć pod uwagę przekonania religijne, tak ważne dla wielu miliardów wiernych. Chrześcijanie i wyznawcy judaizmu sądzą, że zostali stworzeni na obraz Boga. Według islamu, Allah obdarował ludzi honorem oraz godnością. Problem pojawia się, kiedy pojęcie godności staje się jak najbardziej żywe, aktualne wtedy, gdy odnosi się bezpośrednio do nas.
                Tak, jak prawa fizyki oparte są na zasadzie akcji i reakcji, tak brzmienie słowa „człowiek” automatycznie wiąże się z naszą reakcją na nie. Możemy zadać sobie pytanie, na ile jest ona związana z dumą- w niekoniecznie pozytywnym tego słowa znaczeniu. Czy zapewniamy się o tym, że bycie człowiekiem stanowi pewną godność tylko po to, by zamazać ślady zła i pustki, jakie niosą nasze czyny? Przecież na kartach historii i literatury wciąż powraca niewygodna prawda o tym, że człowiek sam zniszczył niemal tę naturalną, wpisaną w tradycje religijne godność. Wystarczy wspomnieć o sytuacji człowieka czasu II Wojny Światowej. Tadeusz Borowski w swoich opowiadaniach znakomicie ukazał przemianę istoty ludzkiej. Narrator Tadek w beznamiętny sposób mówi o tym, jak górę brały zwierzęce instynkty. Za prawdziwy głód uważano uczucie, gdy patrzono na współwięźnia, jak na obiekty do zjedzenia. Wobec rządów braku pokarmu, traciły znaczenia wartości rodzinne. Ojciec był gotów zabić syna za kradzież chleba- czy miłość rodzicielska nie była jedną z wartości, które ceniono najbardziej wtedy, gdy człowiek nie śmiał posądzić się o tak mroczną sferę swojej duszy? Przecież nawet w świecie zwierząt matka jest gotowa zginąć w obronie młodych! Tymczasem na rampie kobieta ucieka od maleństwa o twarzy cherubinka, byle sama przeżyć. Pisząc o młodych, nie sposób zaznaczyć, jak silnie uwydatnia się tu ich niewinność. Małe dziecko, z pewnym niepokojem biegnie ku matce, swojej ostoi, której zawierzyło. Stary Żyd zabawia się, wynajdując różne sposoby podpalania ciał dzieciątek. Chory bobas, którego próbują ukryć więźniarki, dla narratora jest pośrednikiem między teraźniejszością, a życiem, w którym miał prawo marzyć, tworzyć, spełniać się… Przychodzą tu na myśl słowa Josifa Brodskiego: „Godność i życie są dane tylko na początku. O ich trwanie każdy musi walczyć i narażać się bezustannie”.
                Oczywiście można powiedzieć, że nie sposób oceniać człowieka w sytuacjach ekstremalnych. Tak jak pokolenie Kolumbów zastanawiało się, czy w ślad za literackim Lordem Jimem, skoczyłoby do szalupy, by ratować swoje życie, tak my nie mamy pewności, że czując na karku oddech śmierci, nie zrobilibyśmy wszystkiego, by choć na chwilę wysunąć się do przodu, pozornie wyzwolić się z jej objęć. Jednak oparcie się pokusie tchórzostwa (nawet wybranego jako pojęcie neutralne, gdyż uzasadnione realiami) było możliwe, skoro istnieli ludzie tacy jak Maksymilian Kolbe czy Irena Sendlerowa. Oni nie zmienili swoich wartości w zależności od tego, czy były one bezpieczne, czy nie. Działali inaczej. Maksymilian Kolbe, który oddał swoje życie za innego więźnia obozu koncentracyjnego, stał się symbolem ofiary. Udowodnił, że wyższe wartości mają rację bytu nawet tam, gdzie mogą zdawać się być czymś w rodzaju odległego, wczorajszego snu. Irena Sendler ocaliła tysiące, ryzykując własnym życiem, nie poddając się propagandzie, która ludzi stawiała na równi z wszami. Mogła odseparować się od przykrej rzeczywistości. Walczyła o cenne życia, tak jak żydowscy powstańcy walczyli o godną śmierć- tak, w tych przypadkach nie zawaham się użyć pojęcia godności.
                Zresztą, nie tylko czas wojny wymusza walkę pomiędzy dobrem, a złem i pomiędzy godnością i hańbą. Rozwodząc się nad prześladującymi nas wspomnieniami przeszłości, przezywając emocjonalnie rocznice ważnych wydarzeń tj. wyzwolenie obozu koncentracyjnego w Auschwitz, stwarzamy sobie ryzyko pominięcia tego, co dzieje się obecnie.
                Historia ma niezwykłą tendencję do powtarzania się. Okupacja Polski może kojarzyć się z sytuacją Tybetu. Ustrój polityczny Korei Północnej przypomina w swym oddaniu i zawierzeniu wodzowi komunistyczny Związek Radziecki. Mamy też swoich bohaterów. Jedną z nich jest Malala Yousafzai, która działa na rzecz praw kobiet w krajach islamskich. Walczy o to, by dziewczęta mogły się uczyć. Przez to żyje w ciągłym zagrożeniu. W październiku 2012 roku podczas powrotu ze szkoły, została postrzelona przez talibów i cudem uniknęła śmierci. Mimo to się nie poddaje.
                Nikt nie wątpi w godność i człowieczeństwo ludzi tj. Kolbe czy Yousafzai. Przecież walczą oni o „większe dobro”, lepsze jutro. Podejrzewam, że sama próba podważenia godności człowieka na ich przykładzie, stałaby się przyczyną wzburzenia. Ale może są oni wyjątkami, które potwierdzają regułę. Może żyją i działają oni po to, aby móc usypiać nasze sumienia. By być nigdy nieosiągniętym celem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz