Nic nie jest takie, jak być powinno. Gubię się. Może dlatego mam taki zastój, jeśli chodzi o pisanie. Mam wrażenie, że moje obawy z poprzedniej notki Życia Codziennego nie były nieuzasadnione. Dalej trwa stan pustki. Pewnie za bardzo się przejmuję. Ale ostatnio częściej niż kiedykolwiek czuję się niechciana. Takie piąte koło, klasyka.
Niektórych osób może po prostu nie da się lubić i ja do nich należę. Sama mam się chwilami dosyć.
A najzabawniejsze jest to, że to w zasadzie żalenie się samej sobie. Moim największym osiągnięciem jest blog, na którego się trafia albo przypadkiem, albo w wyniku mojego słodkiego żebrania.
Pozdrawiam yt, który dostarcza mi Dies Irae Mozarta. Mój najlepszy diler ;)
Nie ma to jak poużalać się nad sobą. Chyba każdy tak ma... niestety :(
OdpowiedzUsuńPotrzebujesz chyba porządnego KOPA! Proszę mi się tu szybko ogarnąć i nie pier... to znaczy nie pisać głupot! "Niechciana", "Piąte koło" bla, bla, bla. Dziewczyno, całe życie przed tobą, a to dopiero początek! Zrób sobie placki ziemniaczane i od razu poczujesz się lepiej. Sama nauczyłam się tego, że należy myśleć pozytywnie, w jakim by się nie było bagnie. I najważniejsza rzecz, to polubić samego siebie i uśmiechać się jak najczęściej! A Requiem... słucham zazwyczaj gdy sprzątam :D Kocham Mozarta <3
Pozdrawiam cieplutko!
Głowa do góry!
Ps.
Przeczytałam ostatnio "Błękitny zamek" :)