Agnieszce H.. Joasi H..
Karolinie C. – koleżankom
z zespołu młodzieżowego
W
podziękowaniu
za brak dystansu w stosunku do mnie
Wskazówki
i miłe uśmiechy,
kiedy były pilnie potrzebne.
Mężczyzna – starszy
człowiek. Pomarszczona twarz, tak samo dłonie. Wyraźnie zaznaczone żyły.
Wyblakłe, nieco wytrzeszczone oczy. Dolna warga naciągnięta na górną.
Skrzywiony kręgosłup.
Paweł – młody
mężczyzna w wieku około szesnastu lat. Chucherko. Młodzieńczy wąs. Nad wiek
wyrośnięty. Twarz roześmiana.
Gość – młoda kobieta.
Wyjątkowo urokliwa. Gładka i rumiana cera. Lśniące włosy. Brunetka, blondynka,
szatynka lub ruda. Wysoka lub niska. Szczupła lub przy kości. Twarz przyjemna,
pełna niezwykłego spokoju.
Część I
Kilka sprzętów
mających imitować skromnie urządzone mieszkanie. Dwa fotele. Z boku stos gazet.
Pomiędzy fotelami stolik, a na nim stos małych lusterek i większych luster. Na fotelu
siedzi mężczyzna. Ubrany w szare spodnie z szelkami i biały podkoszulek. Rozlega
się pukanie do drzwi.
Mężczyzna
Nie, dziękuję!
Głos zza drzwi
Ale to ja, dziadziusiu! Pawełek!
Mężczyzna
Jaki Pawełek?
Głos zza drzwi
Ten od cioci Sabinki. No wpuść dziadziu, co będę stał jak
głupi, sąsiedzi dziwnie patrzą.
Mężczyzna (otwierając drzwi)
Bo teraz nikt nikogo nie zna…
Wchodzi Pawełek.
Paweł (z wyrzutem)
Mówiłem,
że przyjdę. Zapomniałeś. A dawno już mówiłem, że przyjdę.
Mężczyzna
Dawno
już mówiłeś, że przyjdziesz. Zbyt dawno. Powoli zapominałem. Bałem się, że
śmierć mnie zaskoczy, zanim przyjdziesz, i gdybyś nie zdążył przyjść, głupio by
jakoś wyszło, gdybym pamiętał.
Paweł (niepewnie)
Ale
zdążyłem…
Mężczyzna (wybiera jedno z lusterek,
przegląda się ukradkiem)
Tak,
wygląda na to, że zdążyłeś.
Paweł (odzyskując pewność siebie)
No,
to świetnie! Bo ja przychodzę w pewnej sprawie… Właściwie to ja tak a propos.
Muszę napisać coś o wojnie i przypomniałem sobie, że ty zawsze chciałeś o tym
mi opowiadać. No, słucham.
Siada w fotelu. Patrzy wyczekująco.
Mężczyzna milczy.
No
dziadziu, nie bądź taki, ja naprawdę
potrzebuję. No miejże litość nad wnuczęciem.
Mężczyzna (kryje twarz w dłoniach)
Nie
ma o czym mówić. Wy młodzi, po co macie o tym myśleć? Przecież to nic
ciekawego. Nie wiem czy potrafię… Wojna… No wojna to wojna. Rozumie się samo
przez się. Przyszła, zniszczyła, co się dało, a potem były rozejmy. Wojna…
Jakby ci to wytłumaczyć… Wojna to taki czas, kiedy musisz spoglądać w lustro,
żeby upewniać się, czy jeszcze jesteś sobą, czy może już jedną z tych bestii. I
nigdy nie możesz być pewien , że jesteś tym samym człowiekiem . Bo może tylko
imię, nazwisko, imię matki i ojca wiążą się z dawnym życiem. A czasem nawet nie
to. Nawet nie to… I pamiętam lęk podczas Eucharystii, bo nigdy nie byłeś
pewien, czy Chrystusowi wystarczy to, żeś się nie przyłączył do szarpiących
brody, do donoszących na tych, co jak szczury próbowały uciec z tonącego
okrętu…
Paweł (z rozczarowaniem)
To
nie jest wojna!
Mężczyzna (szczerze zdumiony, podnosi wzrok)
Nie…?...
A więc jesteś od Sabinki?
Paweł (błagalnie)
Opowiedz, jak strzelałeś! Wrogów było więcej od was, tak? I
byli lepiej uzbrojeni, tak? A ty zagrzewałeś innych do boju i dawałeś im
nadzieję, kiedy chcieli się poddać? Dostałeś złote medale, tak? A po śmierci
spoczniesz na Powązkach? No mówże, dziadziu! Westerplatte, Wizna, Mokra,
cokolwiek, na miłość boską!
Mężczyzna
Nie strzelałem…
Paweł (wstaje gwałtownie, krzyczy z
wyrzutem)
Cała
rodzina jak z jajkiem się z dziadziem obchodzi, a dziadek nawet nie strzelał! Dziadek
bohatera udaje! Kimże dziadek jest, żeby do pokolenia straconego się zaliczać!?
No, to może chociaż wiersze dziadzio pisał?
Mężczyzna (mężczyzna kurczy się w sobie, drży cały, głos podobnie)
Nie
mogłem, nie potrafiłem… Pisać wiersze, kiedy nawet muzykę utraciłem!
Paweł (kpiąco, mściwie)
Nie potrafiłeś? A może nie chciałeś? Przecież poeci ginęli
jak muchy. Głupio tak, nie strzelać i umrzeć pisząc, co?
Mężczyzna bierze
największe, popękane lustro, staje tyłem do wnuczka, przegląda się w lustrze
uważnie.
Mężczyzna
Byłem
łącznikiem. Przekazywałem meldunki. Któregoś dnia trafili dziewczynę, która
biegła za mną. Chodziliśmy razem do
klasy, wszędzie za mną łaziła. I do Podziemia za mną poszła, i na tamtą akcję
tez poszła… Upadła na mnie, udawaliśmy trupy, ona nie musiała udawać… A jej
krew mieszała się z moimi łzami i kapała, z policzka na policzek, z policzka na
ziemię. I pomyślałem: „Muszę ją pochować!” i przeszedł mnie dreszcz bo ten
drugi pomyślał: „Na cmentarzu jesteś, chcesz to chowaj, miejsca aż po Wisłę”. A
potem spotkałem jej matkę. Stara krawcowa, tylko tę jedną dziewczynę miała, i
patrzy na mnie tymi pustymi oczami. I wiedziała już, ledwie na mnie spojrzała,
i pyta tylko: „Gdzie?”. A ja nie mogłem tłumaczyć, że cała Warszawa jest
cmentarz, jakoś mi to już nie mogło przejść przez gardło i tylko stałem tam i żałowałem, żem jednak jej nie pochował.
I wtedy poczułem się tak bardzo martwy. Ale nie, żyłem, martwa była ona, a
stara krawcowa patrzyła na mnie wyczekująco. Aż w końcu skinęła głową i
pocałowała mnie w czoło spękanymi ustami. I do dziś nie wiem, czy mnie wtedy
całowała, czy ją…
Paweł
(ze wstydem)
Rozumiem…
Mężczyzna (twardo)
Idź
już.
Paweł
Nie
wiedziałem… Nie chciałem…
Mężczyzna odkłada lustro i ponownie odwraca
się plecami do wnuczka. Ten kręci się nerwowo, wyłamuje palce.
Mężczyzna (łagodniej)
No,
skądże mogłeś wiedzieć? Bogu niech będą dzięki, że nie wiedziałeś. Ale idź już,
Pawełku, jestem już zmęczony. Obiecaj tylko, że wrócisz jeszcze…
Paweł
Wrócę!
Choćby nie wiem co, wrócę! A tymczasem mama- Sabinka, pamiętasz – prezent
kazała ci przysłać, żebyś –cytat-
przestał już rozpamiętywać – koniec cytatu. W każdym razie…
Wnosi gramofon i płytę winylową. Kładzie je
na podłodze i wychodzi. Jak tylko znika, mężczyzna podrywa się, zrzuca ze
stolika lustra, które się tłuką. Ustawia gramofon i płytę. Muzyka klasyczna. Mężczyzna
siada w fotelu. Z jego oczu płyną łzy.
Część II
Wchodzi młoda kobieta.
Nie puka. Stąpa delikatnie. Siada w drugim fotelu.
Mężczyzna
A
więc jesteś… Uwierzyłem, że cię nie ma. Że cię zniszczyli.
Gość
Jak
mogłeś tak pomyśleć? Czy naprawdę byłeś zdolny pomyśleć, że mnie można tak
łatwo zabić? Wiesz przecież, jak silna jestem, jakie głazy potrafię kruszyć.
Kochałeś mnie. Powiedz, nie było tak? Nie, nie mów nic. Ja już wszystko wiem.
Tak, kochałeś mnie. No, gdzie twoje skrzypki?
Mężczyzna
Spłonęły
żywcem… Płonęli ludzie, płonęły skrzypki, myślałem, że i ty spłonęłaś.
Gość
Śpiewaliście
pieśni wielkopostne cały rok. Ty śpiewałeś tenorem, ona usiłowała naśladować
sopran. No, czemu przestałeś śpiewać?
Mężczyzna
Jej
krew mieszała się z moimi łzami… Ją trafili, ja leżałem pod nią, myślałem, że i
ciebie zastrzelili. Wszyscy szeptali po kątach, że umarłaś. Niemcy podobno
kazali ci być świadkiem śmierci Żydów, miałaś rozbrzmiewać na ulicach getta. A
po naszej stronie podobno śpiewałaś propagandowe piosenki. Nikt nie wierzył, że
wrócisz po wojnie. Taka zbrukana, taka
zbrukana… Ale oto jesteś, czysta, czysta, dzięki Bogu, czysta!
Gość
Wierzysz
już? Czy wierzysz, że jestem, niezależnie od tego, jak mnie zbrukają? Że jestem
ponad wiekami i ponad ludźmi?
Chwyta jej dłoń. Przystawia ją do swojej
piersi. Serce bije jak oszalałe.
Mężczyzna (z radością)
A
więc byłaś tu przez cały czas! Byłaś ze mną!
Gość (wzrusza ramionami, uśmiecha się delikatnie)
Przecież
wiedziałeś, że inni mnie odnaleźli. To ty zapomniałeś.
Mężczyzna (z radosnym spokojem)
Nie!
Nie zapomniałem! Ja.. wolałem wewnętrzne zaprzeczenie, niż bolesne
rozczarowanie, gdyby naprawdę cię nie było. Ale teraz… w ręce twoje powierzam
ducha mojego.
Umiera. Rozbrzmiewają dzwony kościelne.Muzyka gra dalej, głośniej niż kiedykolwiek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz