czwartek, 17 września 2015

Odrodzenie (2015) - mini-dramat



Agnieszce H.. Joasi H.. Karolinie C. – koleżankom z zespołu młodzieżowego
W podziękowaniu za brak dystansu w stosunku do mnie
Wskazówki i miłe uśmiechy, kiedy były pilnie potrzebne.

 
Mężczyzna – starszy człowiek. Pomarszczona twarz, tak samo dłonie. Wyraźnie zaznaczone żyły. Wyblakłe, nieco wytrzeszczone oczy. Dolna warga naciągnięta na górną. Skrzywiony kręgosłup.
Paweł – młody mężczyzna w wieku około szesnastu lat. Chucherko. Młodzieńczy wąs. Nad wiek wyrośnięty. Twarz roześmiana.
Gość – młoda kobieta. Wyjątkowo urokliwa. Gładka i rumiana cera. Lśniące włosy. Brunetka, blondynka, szatynka lub ruda. Wysoka lub niska. Szczupła lub przy kości. Twarz przyjemna, pełna niezwykłego spokoju.
Część I
Kilka sprzętów mających imitować skromnie urządzone mieszkanie. Dwa fotele. Z boku stos gazet. Pomiędzy fotelami stolik, a na nim stos małych lusterek i większych luster. Na fotelu siedzi mężczyzna. Ubrany w szare spodnie z szelkami i biały podkoszulek. Rozlega się pukanie do drzwi.
Mężczyzna
Nie, dziękuję!
Głos zza drzwi
Ale to ja, dziadziusiu! Pawełek!
Mężczyzna
Jaki Pawełek?
Głos zza drzwi
Ten od cioci Sabinki. No wpuść dziadziu, co będę stał jak głupi, sąsiedzi dziwnie patrzą.
Mężczyzna (otwierając drzwi)
Bo teraz nikt nikogo nie zna…
Wchodzi Pawełek.
Paweł (z wyrzutem)
Mówiłem, że przyjdę. Zapomniałeś. A dawno już mówiłem, że przyjdę.
Mężczyzna
Dawno już mówiłeś, że przyjdziesz. Zbyt dawno. Powoli zapominałem. Bałem się, że śmierć mnie zaskoczy, zanim przyjdziesz, i gdybyś nie zdążył przyjść, głupio by jakoś wyszło, gdybym pamiętał.
Paweł (niepewnie)
Ale zdążyłem…
Mężczyzna  (wybiera jedno z lusterek, przegląda się ukradkiem)
Tak, wygląda na to, że zdążyłeś.
Paweł (odzyskując pewność siebie)
No, to świetnie! Bo ja przychodzę w pewnej sprawie… Właściwie to ja tak a propos. Muszę napisać coś o wojnie i przypomniałem sobie, że ty zawsze chciałeś o tym mi opowiadać. No, słucham.
Siada w fotelu. Patrzy wyczekująco. Mężczyzna milczy.
No dziadziu, nie bądź taki,  ja naprawdę potrzebuję. No miejże litość nad wnuczęciem.
Mężczyzna (kryje twarz w dłoniach)
Nie ma o czym mówić. Wy młodzi, po co macie o tym myśleć? Przecież to nic ciekawego. Nie wiem czy potrafię… Wojna… No wojna to wojna. Rozumie się samo przez się. Przyszła, zniszczyła, co się dało, a potem były rozejmy. Wojna… Jakby ci to wytłumaczyć… Wojna to taki czas, kiedy musisz spoglądać w lustro, żeby upewniać się, czy jeszcze jesteś sobą, czy może już jedną z tych bestii. I nigdy nie możesz być pewien , że jesteś tym samym człowiekiem . Bo może tylko imię, nazwisko, imię matki i ojca wiążą się z dawnym życiem. A czasem nawet nie to. Nawet nie to… I pamiętam lęk podczas Eucharystii, bo nigdy nie byłeś pewien, czy Chrystusowi wystarczy to, żeś się nie przyłączył do szarpiących brody, do donoszących na tych, co jak szczury próbowały uciec z tonącego okrętu…
Paweł (z rozczarowaniem)
To nie jest wojna!
Mężczyzna (szczerze zdumiony, podnosi wzrok)
Nie…?... A więc jesteś od Sabinki?
Paweł (błagalnie)
Opowiedz, jak strzelałeś! Wrogów było więcej od was, tak? I byli lepiej uzbrojeni, tak? A ty zagrzewałeś innych do boju i dawałeś im nadzieję, kiedy chcieli się poddać? Dostałeś złote medale, tak? A po śmierci spoczniesz na Powązkach? No mówże, dziadziu! Westerplatte, Wizna, Mokra, cokolwiek, na miłość boską!
Mężczyzna
Nie strzelałem…
Paweł (wstaje gwałtownie, krzyczy z wyrzutem)
Cała rodzina jak z jajkiem się z dziadziem obchodzi, a dziadek nawet nie strzelał! Dziadek bohatera udaje! Kimże dziadek jest, żeby do pokolenia straconego się zaliczać!? No, to może chociaż wiersze dziadzio pisał?
Mężczyzna (mężczyzna kurczy się w sobie, drży cały, głos podobnie)
Nie mogłem, nie potrafiłem… Pisać wiersze, kiedy nawet muzykę utraciłem!
Paweł (kpiąco, mściwie)
Nie potrafiłeś? A może nie chciałeś? Przecież poeci ginęli jak muchy. Głupio tak, nie strzelać i umrzeć pisząc, co?
Mężczyzna bierze największe, popękane lustro, staje tyłem do wnuczka, przegląda się w lustrze uważnie.
Mężczyzna
Byłem łącznikiem. Przekazywałem meldunki. Któregoś dnia trafili dziewczynę, która biegła za mną.  Chodziliśmy razem do klasy, wszędzie za mną łaziła. I do Podziemia za mną poszła, i na tamtą akcję tez poszła… Upadła na mnie, udawaliśmy trupy, ona nie musiała udawać… A jej krew mieszała się z moimi łzami i kapała, z policzka na policzek, z policzka na ziemię. I pomyślałem: „Muszę ją pochować!” i przeszedł mnie dreszcz bo ten drugi pomyślał: „Na cmentarzu jesteś, chcesz to chowaj, miejsca aż po Wisłę”. A potem spotkałem jej matkę. Stara krawcowa, tylko tę jedną dziewczynę miała, i patrzy na mnie tymi pustymi oczami. I wiedziała już, ledwie na mnie spojrzała, i pyta tylko: „Gdzie?”. A ja nie mogłem tłumaczyć, że cała Warszawa jest cmentarz, jakoś mi to już nie mogło przejść przez gardło i tylko stałem  tam i żałowałem, żem jednak jej nie pochował. I wtedy poczułem się tak bardzo martwy. Ale nie, żyłem, martwa była ona, a stara krawcowa patrzyła na mnie wyczekująco. Aż w końcu skinęła głową i pocałowała mnie w czoło spękanymi ustami. I do dziś nie wiem, czy mnie wtedy całowała, czy ją…
Paweł  (ze wstydem)
Rozumiem…
Mężczyzna (twardo)
Idź już.
Paweł
Nie wiedziałem… Nie chciałem…
Mężczyzna odkłada lustro i ponownie odwraca się plecami do wnuczka. Ten kręci się nerwowo, wyłamuje palce.
Mężczyzna (łagodniej)
No, skądże mogłeś wiedzieć? Bogu niech będą dzięki, że nie wiedziałeś. Ale idź już, Pawełku, jestem już zmęczony. Obiecaj tylko, że wrócisz jeszcze…
Paweł
Wrócę! Choćby nie wiem co, wrócę! A tymczasem mama- Sabinka, pamiętasz – prezent kazała ci przysłać, żebyś –cytat-  przestał już rozpamiętywać – koniec cytatu. W każdym razie…
Wnosi gramofon i płytę winylową. Kładzie je na podłodze i wychodzi. Jak tylko znika, mężczyzna podrywa się, zrzuca ze stolika lustra, które się tłuką. Ustawia gramofon i płytę. Muzyka klasyczna. Mężczyzna siada w fotelu. Z jego oczu płyną łzy.
Część II
Wchodzi młoda kobieta. Nie puka. Stąpa delikatnie. Siada w drugim fotelu.
Mężczyzna
A więc jesteś… Uwierzyłem, że cię nie ma. Że cię zniszczyli.
Gość
Jak mogłeś tak pomyśleć? Czy naprawdę byłeś zdolny pomyśleć, że mnie można tak łatwo zabić? Wiesz przecież, jak silna jestem, jakie głazy potrafię kruszyć. Kochałeś mnie. Powiedz, nie było tak? Nie, nie mów nic. Ja już wszystko wiem. Tak, kochałeś mnie. No, gdzie twoje skrzypki?
Mężczyzna
Spłonęły żywcem… Płonęli ludzie, płonęły skrzypki, myślałem, że i ty spłonęłaś.
Gość
Śpiewaliście pieśni wielkopostne cały rok. Ty śpiewałeś tenorem, ona usiłowała naśladować sopran. No, czemu przestałeś śpiewać?
Mężczyzna
Jej krew mieszała się z moimi łzami… Ją trafili, ja leżałem pod nią, myślałem, że i ciebie zastrzelili. Wszyscy szeptali po kątach, że umarłaś. Niemcy podobno kazali ci być świadkiem śmierci Żydów, miałaś rozbrzmiewać na ulicach getta. A po naszej stronie podobno śpiewałaś propagandowe piosenki. Nikt nie wierzył, że wrócisz po wojnie.  Taka zbrukana, taka zbrukana… Ale oto jesteś, czysta, czysta, dzięki Bogu, czysta!
Gość
Wierzysz już? Czy wierzysz, że jestem, niezależnie od tego, jak mnie zbrukają? Że jestem ponad wiekami i ponad ludźmi?
Chwyta jej dłoń. Przystawia ją do swojej piersi. Serce bije jak oszalałe.
Mężczyzna (z radością)
A więc byłaś tu przez cały czas! Byłaś ze mną!
Gość (wzrusza ramionami, uśmiecha się delikatnie)
Przecież wiedziałeś, że inni mnie odnaleźli. To ty zapomniałeś.
Mężczyzna (z radosnym spokojem)
Nie! Nie zapomniałem! Ja.. wolałem wewnętrzne zaprzeczenie, niż bolesne rozczarowanie, gdyby naprawdę cię nie było. Ale teraz… w ręce twoje powierzam ducha mojego.
Umiera. Rozbrzmiewają dzwony kościelne.Muzyka gra dalej, głośniej niż kiedykolwiek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz