czwartek, 17 września 2015

Odkrycie (2014)



 

Małgorzacie S. i Krystynie S. – moim nauczycielkom, które nauczyły mnie kochać literaturę
I które zawsze traktowały tę pasję w moim wykonaniu poważnie.



          „Postęp zaczyna się w naszym sercu” . Wchodząc do laboratorium, jak zwykle, przeczytała słowa napisane na ścianie. Ona i zespół, w którym pracowała, byli już bardzo blisko sukcesu. „Dziesięć osób, które zmieni świat” – tak o sobie mówili. I nie były to wcale przechwałki.
          Z sali doświadczalnej wybiegł Peter, jeden z członków organizacji. Z nim Alice najlepiej się dogadywała – mieli podobne poglądy i zainteresowania. Miała nadzieję, że w przyszłości ich przyjaźń przemieni się w coś większego, ale teraz… Badania. Przede wszystkim badania.
-Hannah ustaliła dawkę encytapolu! Dokładnie trzy miligramy! Nareszcie! – krzyknął. – Chodź szybko, musimy dodać resztę składników.
-Wszystko przygotowane?
-Tak. Już niedługo twój synek stanie na nogi.
           Kobieta ubrała biały fartuch, włożyła ochronne okulary i rękawice. Kiedy weszła do sali, wszyscy już czekali. Mieli w pamięci dziesiątki nieudanych prób stworzenia tej ampułki, ale byli pewni, że teraz, kiedy dawka najważniejszego składnika została ustalona, będzie to ostatnia próba.
-Doktor Alice – powitał ją Mark, szef zespołu. – Zaczynajmy. Proszę o dokładny opis czynności, nie chcemy przecież przypadkowej pomyłki.
-Proszę podać dwadzieścia miligramów trializy. Zmniejszy to podatność na ból. Włączyć system Kroza 3200. 12 gram oktrozy, aby trzykrotnie zwiększyć siłę. Obawiam się, czy to nie zbyt duża moc…- Spojrzała pytająco na pozostałych, a wobec braku reakcji z ich strony, kontynuowała. -  Zmniejszyć temperaturę w stereotrypolizie do stu hektropoliz poniżej zera. Wyjąć ampułkę, kiedy zmieni się w substancję ciekłą.
          Zespół na bieżąco wykonywał polecenia, ona dodawała podstawowe składniki. Pozostały już ostatnie czynności. Do powstałej substancji wlała otrzymaną przez Hannah dawkę encytapolu- związku regulującego struktury w organizmie o nowych właściwościach. Mieszanina zaczęła syczeć. Badacze czekali w napięciu, ale substancja nie wybuchła ani nie zmieniła koloru. Ampułka mogła przejść próbę kontrolną.
-Nasza ampułka – rzekł Mark niemal z czułością.
          I wlał kilka kropel zielonkowatego roztworu. Alice i Peter wymienili spojrzenia. Pozostali byli niewzruszeni, jakby wiedzieli o tym od dawna.
-O co chodzi? – zapytała Alice. – Czy ktoś może mi to wytłumaczyć!? Nie powinniśmy…! Tego nie było w planach!
-To willica, prawda? – Głos Petera, cichy i spokojny, zadrżał. – Co chcecie osiągnąć? Trwałą psychozę?
-Chcą wpłynąć na wolną wolę albo charakter. – Alice była niemal pewna tego, co powiedziała.
-Spokojnie, zastosowaliśmy tu willicę jako środek uspokajający – powiedziała Renata, ale jej nie uwierzyli. – Zaraz zobaczycie coś niezwykłego. Musimy tylko wiedzieć, czy jesteście z nami. Nie będzie odwrotu.
          Nastała chwila ciszy. W końcu skinęli na znak zgody i grupa skierowała się do kolejnej Sali. Dotychczas była ona zamknięta dla pracowników. Klucz miał tylko szef zespołu badaczy i właściciel organizacji.
           Pokój był obszerny, dobrze oświetlony. Na ścianach przypięto mnóstwo różnych kartek, dokumentów, obliczeń i notatek. Większości z nich nie rozumiała. Wnętrze stanowiło siedem szklanych kapsuł. W sześciu z nich znajdowały się stworzenia z magicznej krainy Prestian, w siódmej – człowiek. Prestiania była ostatnią niezależną krainą, którą zamieszkiwały niezwykłe istoty o własnych uczuciach, rozumie, tworzące własną kulturę. Wiadomo było jedynie, jakie istoty mieszkają w tej krainie – wiedza ta pochodziła jeszcze z okresu sojuszu między nimi, a ludźmi, a utrwalona została dzięki starym zapiskom, ilustracjom. Od kiedy ludzie rozpoczęli starania podboju ich terenów, zobaczenie Prestiana graniczyło z cudem. Ale oto byli tu, złapani, ogłuszeni.
          Władcy Cieni zdawali się być nieco podobni do ludzi, choć różnili się wzrostem (ludzie byli o wiele niżsi), nosili proste, długie szaty i naszyjniki z półksiężycami. Mieli piękne, smukłe twarze zakończone ostrym podbródkiem. Zarówno kobiety, jak mężczyźni, niebieskie włosy wiązali w kuc. Swą nazwę zawdzięczali sposobowi obrony – kiedy obawiali się kogoś, zsyłali na niego ciemność, chwilową ślepotę. Akstrusy należały do najciekawszych istot. Ich ciało w kształcie pionka szachów pokrywały różne wzory, pasy, ostrza. Mienili się wszystkimi barwami tęczy. Ich prawdziwą bronią było wielokolorowe, dużo oko, które umożliwiało hipnozę. Zazwyczaj zaatakowany budził się z letargu po kilku godzinach, kiedy akstrus, choć poruszający się wolno poprzez swe słabe i drobne w porównaniu z masą ciała nóżki przypominające węże, był już daleko. Knajżakowie mieli dość prostą budowę ciała – głowę z przyległymi do siebie oczami w  kształcie trójkątów – oraz dwie cienkie jak sznurki , długie, ale bardzo silne nóżki. Skręcali nimi karki tylko w ostateczności. Byli niezwykle szybcy i zręczni. Slokreny były żywym ogniem. Poruszały się na czymś przypominającym koło. Kształtem ciała przypominały akstrusy, ale nie było pokryte wzorami, a – z wyjątkiem białego oka – czerwone. Na czubku głowy płonął ogień, z tego wiecznego paleniska wywodziły się dwie ręce przypominające giętkie rury. Slokreny potrafiły sprawić, że ulatniał się z nich strumień ognia. Łzy slokreny, pojawiające się w chwilach smutku czy bólu, przypominały krople lawy. Stworzenia te były bardzo spokojne i świadome swej potęgi. Często rezygnowały z ataku czy obrony, aby nie stać się przyczyną tragedii. Ich zupełnym przeciwieństwem były tlerniki. Miały długie nogi przypominające łopaty, prosty, kwadratowy tułów i głowę niby mały obłok.  Łatwo było je rozwścieczyć, a wtedy odrzucały obiekty wobec siebie mocnym strumieniem powietrza. To tlerniki najchętniej występowały przeciwko ludziom i stawały z nimi do pojedynku. Wystawiając swych najpotężniejszych wojowników, zazwyczaj wygrywały, na szczęście pokonani ludzie z reguły nie tracili życia i szybko wracali do zdrowia po złamaniach i uderzeniach. Gruntowcy byli najmniej ważni z mieszkańców krainy. Nie angażowali się w życie kulturowe i spędzający większość życia pod ziemią. Ich zewnętrzną skorupę stanowiła twarda pokrywa, w środku znajdował się jednak jakby zupełnie inny organizm. Nawet w czasach sojuszu istnienie gruntowców poddawano w wątpliwość, a obronę – przyssanie się do podłoża i powodowanie trzęsienia ziemi – uważano za legendę. Wiadomo było , że Prestianie porozumiewają się ze sobą za pomocą telekinezy, a językiem ludzkim władali jedynie Władcy Cieni.
          Teraz te istoty tkwiły przed badaczami. Nie mogła uwierzyć, że one albo kobieta w siódmej kapsule zgodzili się na te eksperymenty dobrowolnie. Rzeczowo analizowała fakty.
- Chodzi o ich zdolności ?
-Takie dary nie mogą się marnować. Możemy z ich pomocą podbić inne państwa, a nawet  Prestianię! Od wieków niezdobyta, niezmierzona, zagadkowa! Czy wiesz, jaka sława nas czeka? Zapłacą nam miliony! – wyszeptał gorączkowo Mark.
- Powiedźmy sobie wprost – chcecie z nich zrobić broń biologiczną!  - Alice nie dawała za wygraną.
- Do nas należy uczynienie ich… chętniejszymi do współpracy.
- Oszukałeś mnie! Mówiłeś , że mój syn nie będzie inwalidą! Karmiłeś mnie nadzieją przez te wszystkie miesiące, a teraz …
-Nie kłamałem. Skutkiem ubocznym działania pigułki jest fakt, że czyni ona ludzi mocniejszymi i leczy wady genetyczne. Uważaj Alice, nie chcesz mnie zdenerwować. Pigułka będzie warta miliony. Tylko ścisła elita ludzkości będzie mogła sobie na nią pozwolić. Twoja praca była ceną za uleczenie syna. Ale muszę przyznać – na jego twarzy pojawił się drwiący uśmiech – bez ciebie nie poradzilibyśmy sobie. Dobra robota!
- Szczytne idee elementem ubocznym. Ideały sięgnęły dna. Wiedzieliście o tym. Wszyscy.
- Uznaliśmy, że nie ma sensu informować ciebie i Petera zbyt wcześnie. Wasze cele są godne podziwu, ale takie naiwne. – Do Marka dołączyła Renata i pozostali poczuli się pewniej. – My chcemy czegoś więcej. Zapiszemy się na kartach historii. Ze zdobytych pieniędzy będziemy mieć zapewniony luksus przez całe życie.  Skończą się nieprzespane noce i zaległe rachunki. Będziemy panami świata.
-To jest złe ! – wykrzyknął Peter. – Wasz luksus będzie okupiony krwią Prestian! Rozpocznie się wojna, która wciągnie cały świat!
-Możecie wyjść. Nie dostaniecie niczego, podzielimy wszystko między siebie. To nawet lepiej dla nas. Pomyślcie, kto was teraz potrzebuje? – głos Marka był jak zimne ostrze.
- Zostajemy – stwierdziła nagle Alice.
          Zespół zbliżył się do kapsuły z Władcą Cieni. Szklana powłoka otworzyła się. Stworzenie odzyskało przytomność, ale niemal od razu otrzymało zastrzyk. Z twarzy zniknął strach. Posłusznie wykonywała polecenia. Wtedy Alice, która przez czas próby szeptała coś do ucha Petera, wybiegła do sali obok. Reszta badaczy, oprócz Petera, ruszyła za nią. Kobieta stała blada i drżąca przy komputerze, wpisując kody poleceń. Wszystkie doprowadziły do tego, że z głośników rozległ się głos mechanizmu – „W obiekcie pojawił się wróg. Zniszczenie obiektu za  dwie minuty.” 
-Zróbcie coś ! – Krzyknęła Renata.
-Ani kroku bliżej! - Alice wyciągnęła dłoń nad czerwony przycisk natychmiastowej destrukcji. – Dziesiątko, która nie zmieni świata. Sprzedajni przyjaciele. Pozbawiliście niewinne istoty wolności i prawie doprowadziliście do wojny. Ja daję wam wybór. Uciekajcie lub gińcie.
-Stójcie! Ona tego nie zrobi! Przecież się nie odważy! – Mimo nawoływań Renaty, byli współpracownicy Alice uciekli.
          Pozostali tylko Mark i Renata. Oboje zbyt zdeterminowani, by uciec. Wtedy z poprzedniego pomieszczenia wyszedł Peter wraz z istotami, które były przetrzymywane w kapsułach. Alice miała wrażenie, że czuje bijącą od nich nienawiść. Uwolniona kobieta drżała i szlochała, owinięta w fartuch Petera. Niemal nie słyszała słów przyjaciela, który  przez Władcę Cieni tłumaczył Prestianom, że muszą uciekać do swojej krainy.
-Nikt stąd nie wyjdzie! Alice, przestań! Co się stanie z twoim bachorem, kiedy cię zabraknie?
-Alice! Nie słuchaj go! My jesteśmy garstką. Jeśli mu ustąpisz, zniszczy to całą krainę Prestian i z pewnością doprowadzi do śmierci tysięcy ludzi. Nasze życie nie jest tego warte. Kocham cię, Alice. Nie namawiałbym cię do takiej decyzji, gdybym nie był przekonany o jej słuszności.
          Skinęła głową.
-Kocham cię, synku – szepnęła, pochylając głowę.
          Wcisnęła przycisk natychmiastowej destrukcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz