Drogi Janie!
Kraków, 05.01.1578r.
Piszę do
ciebie list, gdyż chcę cię pocieszyć po stracie Twej najdroższej Orszulki.
Pamiętam ją. Wiem, iż była to dziecina szczególnie Ci miła, dająca morze
radości i dumy. Zdaję sobie również sprawę, że odczuwasz ogromny ból, choć
ktoś, kto nie stracił swego dziecka, nigdy tego nie zrozumie.
Drogi
kuzynie, przede wszystkim pamiętaj, że to zdarzenie jest boskim wyrokiem.
Musisz się z nim pogodzić i żyć dalej! Zapewne zadajesz sobie pytanie: „
Dlaczegóż właśnie ona? Czymże zawiniła?”. Wiedz jednak, że w niebie, dokąd
niewątpliwie się dostała, będzie jej o wiele lepiej niż nam, którzyśmy
pozostali na tej ziemi. Tam, gdzie życie jest szlachetniejszą formą bytu,
zaczyna się ono prawdziwie, z mocą rozkoszy i z Bogiem. Orszulce dane było uniknąć
chorób, starości, które przyniosłyby jedynie cierpienia i zmartwienia. Nie
płakała – odrzucona przez ludzi, nie odczuła ich nieżyczliwości. Co więcej, nie
musiała patrzyć na śmierć swych bliskich, nie musiała patrzyć na Twoją śmierć,
Janie!
Przyjacielu,
nie zostałeś sam – masz rodzinę, przyjaciół. Z godnością znieś ten jakże silny
cios, nadmierny żal nie wskrzesi zmarłej dzieweczki. Może gdy Ty ronisz łzy, a
ja piszę ten list, ona spogląda na nas i tylko czeka niecierpliwie, by wreszcie
spotkać się z Tobą tam, gdzie już nigdy się nie rozstaniecie. Ona wciąż jest,
nie tylko w niebiosach, lecz i w nas samych. Póki nasza miłość do niej nie
zgaśnie, będzie żyć w naszych sercach i wspomnieniach.
Chcę Cię też
prosić, mój drogi Janie, byś odezwał się do mnie, chociażby odpisując na ten
list. Wspaniale by było, gdybyś odwiedził mnie tu, w Krakowie, i odetchnął,
zyskał czas, by przemyśleć to wszystko. Może zechcesz przelać część swych
emocji na papier? Myślę, iż to Ci pomoże. W każdym razie pamiętaj, że jestem
przy Tobie, duszą i sercem.
Twój kuzyn i przyjaciel
Leon Białaczowski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz