czwartek, 17 września 2015

Napisz list do bliskiej osoby, w którym przedstawisz miłe chwile spędzone w gronie rodzinnym



Nowy Sącz, 27.03.2011r.
Kochana Paulinko!
                Dawno się nie odzywałaś, więc jest mi przykro. Przecież obiecałaś, że będziesz często pisać, tymczasem ja robię to pierwsza. Chcę Ci bowiem opisać ostatnią sobotę.
                Wszystko zaczęło się od tego, że przeczytałam rodzicom fragment „Buby”. Cieszę się, że poleciłaś mi tę książkę. Jest naprawdę świetna. Wracając do tematu- opisywał on scenę oglądania telewizji. Jestem pewna, że ją pamiętasz! (Rzecz jasna scenę, nie telewizję.) Mamę rozśmieszył ten fragment, ale tata podszedł do tego poważnie i zarządził „rodzinny wieczór”. Poprosił, abym pomogła mu „ratować nasze więzi rodzinne”. On, twardo stąpający po ziemi realista, tak się wyraził. Niewiarygodne, prawda? Zdziwiłam się, ale przystałam na tę propozycję. Uznałam, że będzie zabawnie i nie myliłam się!  Zawołaliśmy mamę i Krzyśka (wcześniej nazwał mnie „latającą krową”, ale chyba każdy brat taki jest), po czym rozpoczęliśmy przygotowania.
                Przenieśliśmy na środek stół, taborety, aby nikt nie siedział twarzą do ściany. W fotelach może byłoby wygodniej, ale one są zwrócone w stronę telewizora. Następnie zajęliśmy się jedzeniem. Chcieliśmy, żeby to było coś typowo rodzinnego. Zaproponowałam jajecznicę, ale tata i Krzysiek zaczęli się śmiać i stwierdzili, że to nie danie na kolację. Czy Ty widzisz coś złego w tym pomyśle? Jednak doszliśmy do porozumienia- ja zrobiłam sałatkę (tą samą, na którą dałaś mi w październiku przepis), mama-kanapki, tata zaparzył herbatę, a Krzysiek udekorował stół (posądziłabyś go o posiadanie artystycznego zmysłu?) I chociaż wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy, nasz rodzinny wieczór już trwał. Zapytasz: „Dlaczego?”. Otóż rzadko kiedy tak dobrze bawiliśmy się razem, przy okazji odreagowując stres związany ze szkołą czy pracą.
                Kolację rozpoczął tata uroczystą przemową. Stwierdził, że powinniśmy częściej urządzać takie spotkania przy stole, a także rozmawiać ze sobą. Potem, po raz pierwszy odkąd pamiętam, pomodliliśmy się przed posiłkiem. Przy jedzeniu było wesoło, kulturalnie i… blisko. Nikt nie krzyczał: „Ej, posuń się, zasłaniasz!” czy „Cicho, nie słyszę przez ciebie!”. Rozmawialiśmy na wiele tematów, zwierzaliśmy się sobie z różnych zmartwień. Myślę, że wiele się o sobie dowiedzieliśmy. To był wspaniały wieczór spędzony z moją rodziną.
                Obawiam się, że już Cię znudził ten list. Nie ma w nim wierszy, wielkich wyznań, wzniosłych cytatów ani opisów nieodwzajemnionych miłości, do których cię przyzwyczaiłam. Ale właśnie taki był ten wieczór- niecodzienny, rzadki, wręcz niespotykany, a jednak tak cudownie… normalny.
                Tymczasem z każdym wyrazem jeszcze bardziej tęsknię. Nie mogę się doczekać naszego spotkania. Paulinko, obiecaj, że przyjedziesz do mnie na wakacje, jeśli nie wcześniej. Może wtedy takie kolacje jak wczorajsza będą naszym zwyczajem i zasiądziesz z nami do stołu. W końcu jesteś dla nas jak rodzina.
                Pozdrawiam Cię serdecznie i przesyłam moc uścisków.
Twoja przyjaciółka
Beata
PS. Mam nadzieję, że nie zamęczasz się nauką. Podziwiam Twoją wytrwałość, ale odetchnij i odpocznij!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz