Z pamiętnika młodej damy
17 października 1869r.
Nie mogę uwierzyć, że tak długo nie
odnotowałam żadnych mych przeżyć i przemyśleń. W ciągu tych dwóch miesięcy
miało miejsce tak wiele fascynujących chwil! Odbyliśmy z papą kolejną podróż po
Europie. Tym razem odwiedziliśmy
Francję, Austro-Węgry1, Szwajcarię i Włochy. Była to dla nas
prawdziwa uczta wrażeń! Pomyśleć, że gdyby nie to, iż nieustępliwie trwałam
przy moim życzeniu, odwiedzilibyśmy zaledwie jeden czy dwa kraje! Mon œil! 1
Najmilszym wspomnieniem z tego
wojażu była chyba moja znajomość z hrabią Saint-Auguste. Mogę śmiało rzec, że
moja uroda zrobiła na nim ogromne wrażenie – niestety nie mogę tego samego
powiedzieć o moim stosunku do jego aparycji. Istny młody ours 2 !
Jednakże muszę przyznać, że ma kilka zalet – powiadają o nim, że jest wręcz
obrzydliwie bogaty, a jego pochodzenie nie budzi u mnie żadnych zastrzeżeń, co
nie często się zdarza. Co więcej, ponoć Saint-Auguste jest w zażyłych
stosunkach z wnukiem jakiegoś króla, pretendentem do tronu francuskiego!
Niestety hrabia Chambard nie miał przyjemności mnie poznać. Natomiast mój
puéril3 wielbiciel wpadł na
pomysł, by mi się oświadczyć. Odparłam rozbawiona, że wyjdę za mąż tylko za
Polaka. Saint-Auguste był zrozpaczony, więc wspaniałomyślne pozwoliłam mu
utrzymywać ze mną korespondencję. Czy powinnam od razu zerwać z nim wszelkie
stosunki? Prawda jest jak słońce, którym się radujesz. Cieszysz się nim całą
duszą, a nie zdajesz sobie sprawy, że cię oślepia i ciągle głębiej rani w swej
przyjemności. Niechaj będę jego obiektem westchnień, jeśli ma takie marzenie.
We Francji miało miejsce jeszcze inne
wydarzenie, które sprawiło, iż w moim sercu zrodził się strach przed tą
brutalną cząstką świata. Wraz z papą odwiedziliśmy Fabrykę Żelazną. Ach, cóż to
za straszne miejsce, jak straszne jest wstąpienie w tej inny wymiar! Sama nie
wiem, jak zdołałam podejść tak blisko niego – w jednej chwili napawałam się
urokiem przechadzki pod szafirowym niebem, kroczyłam wolno pośród lasów i
wysokich traw niczym bogini leśna Diana, by po chwili znaleźć się w tej
otchłani Wulkana. Oddech krępował odór czarnych dymów i dziwnej pary. Byłam jak
słowik w żelaznej klatce. Jęk machin, który to dźwięk budził we mnie trwogę,
piece, które nade mną górowały, płomienie, które sprawiały, że me czoło
zraszały krople potu… Aboś5 to nic w porównaniu ze spojrzeniami
ponurych robotników. O, wzrok bazyliszka nie mógł powodować takich katuszy!
Tamci mężczyźni zachowywali się tak, jakby drażnił ich mój widok! A przecież
czy może być coś wspanialszego od anioła, który zstępuje do piekieł? Wszyscy ci
ludzie, których Bóg obdarzył mniejszymi względami, rozumieją słuszność swej
pracy i służą z radością. Dlaczego tamte monstres6 zachowywały się
wręcz wrogo wobec mnie? Muszę o to zapytać kuzyna. Choć papa zapewnił mnie, że
nic mi nie grozi, Zygmunt chyba lepiej
zna się na tych sprawach i może przedstawi mi jakieś ciekawe koncepcje
dotyczące hierarchii społecznej.
Dużo spokojniej przebiegł nasz pobyt
we Wiedniu. Bez wątpienia jest to jedno z tych miejsc, gdzie artyści traktowani
są z należytym poważaniem. Tam życie
kulturowe kwitnie, czego niestety nie mogę powiedzieć o Warszawie. W naszej
stolicy niezbyt często zdarzają się występy teatralne, a cóż dopiero mówić o grze
muzyków, deklamacjach poetów czy balach!
Choć rozumiem, że po tych zrywach7 Polacy nie mają nastrojów do
świętowania, to jednak nic wielkiego się nie stało! Najtrudniej zrobić pierwszy
krok w stronę uduchowionej egzystencji, a bycie artystą to kwiat paproci - nikt
nie doświadczy jego wartości, póki nie zwiąże z nim całego swojego życia. Na szczęście ja rozumiem, iż vie il est
art8 (i na odwrót). Chyba i ja powinnam spróbować swych sił w poezji
– ach, ma wyobraźnia to morze : nikt nie przemierzy źródeł mych fantazji, utoną
w ich głębinie! Ależ odbiegam od tematu!
Ach, Wiedeń! To on tak na mnie oddziałuje! W jednej z galerii rzeźb ujrzałam
niezwykły posąg Apollina. Zdumiewające jest, że za kilka guldenów9 mogę
mieć kopię tego cudnego posągu! Od razu namówiłam papę, aby zamówiłam jeden
egzemplarz dla mnie. Alić10 powiernikiem moich tajemnic będzie
piękny bóg! Odpowiedzi… Prawdziwe słowa zawarte są w milczeniu.
Następnie odwiedziliśmy Szwajcarię
– kraj piękny, lecz nie tak fascynujący. Jego głównym atutem jest natura.
Zewsząd ścigały nas zapierające dech w piersiach krajobrazy. Widziałam bezkres
Jeziora Genewskiego. Zdawało mi się być lustrzanym odbiciem lazurowego
nieboskłonu, a czasem, kiedy słońce nikło za horyzontem, wody tworzyły
nadzwyczajną mieszaninę szafiru i karmazynu. Mogłabym spędzać całe dnie wśród
tamtego piękna, otoczona nieskazitelną ciszą. Czar tamtego miejsca mógłby oddać
chyba tylko Iwan Ajwazowski11! To nie był koniec wrażeń, albowiem
papa zadecydował, że musimy zrazu zobaczyć wodospad Renu. Tam zobaczyłam potęgę
natury! Hucząca kipiel zdawała się drążyć skały na dnie, odstraszać swym
rykiem. Papa chciał mnie podtrzymać, bym wychylając się nie wpadła do wody.
Roześmiałam się tylko. Cóż może mi zrobić matka natura? Toż jestem jej częścią,
córką, której nigdy nie zrobiłaby krzywdy. Poczułam to silniej niż kiedykolwiek
tam, gdzie w obliczu potęgi żywiołu spokojnie oddychałam pełną piersią,
delikatną kobiecością, a ludzie wokół wpatrywali się we mnie jak urzeczeni.
Nawet w zwykłe dni jestem nimfą, która obdarza świat samym faktem swego
istnienia. W blasku gwiazd jestem panią dusz, których myśli błąkają się
wokół mej osoby. Ach, ten wpływ natury…!
Z
perspektywy czasu cieszę się, że Szwajcaria pomogła mi odpocząć, bowiem już
pobyt we Włoszech zszarpał me nerwy. Poznałam tam samego króla, Wiktora Emanuela. Któraż to dama
z Polski może szczycić się czymś podobnym? Władca był oczarowany moim pięknem,
wielce cenił czas spędzony w moim towarzystwie. Zyskał na tym papa, którego
Wiktor Emanuel zwykł zwać przyjacielem, a nawet zaproponował mu tytuł hrabiego.
Tatko odmówił, a przecież zyskalibyśmy w oczach szlachty niebywale ! Teraz,
kiedy jedynymi dowodami na przyjaźń tak znakomitej persony są drobne upominki,
nie wszyscy mogą dać temu wiarę. Quel dommage!12 W każdym razie
skończyło sie na tym, że tylko papa zachował dobre wspomnienie o tym człowieku.
Nie mam za złe królowi, iż poczuł do mnie afekt13 , jednakże pocałunek w rękę pokazał,
jak złe obycie ma ten mężczyzna. Któż śmiałby zachować się tak bezczelnie w
stosunku do damy!? Wiadomą rzeczą jest, że każdy miłostnik14 musi
znać granice. Dodatkowym wstrętem napawały mnie sugestie, bym spróbowała tak
oczarować Wiktora Emanuela, by wkraść się w rodzinę królewską. Uważam, że takie
wzmianki mi uchybiają. Nigdy nie będę się starać o mężczyznę. Zresztą, jestem
młoda, a do małżeństwa wcale mi nie spieszno. Doskonale wiem, że nie jest ono
taką bajką, jak przedstawiają go niektóre lektury. Mąż wcale nie szanuje swej
kobiety tak jak wtedy, kiedy się o nią starał. Co najgorsze, żona w ogólnej
opinii winna słuchać życzeń męża. Jeśli posłuszeństwo rodzi nienawiść, a
„miłość” jest pewnego rodzaju posłuszeństwem, związek musi być przesiąknięty
dawką wzajemnej niechęci. Nawet bez przeanalizowania tego wszystkiego wiedziałam
co robić. Chłodno pożegnałam Wiktora Emanuela (Czy próbował naprawić swój błąd?
Czy kajał się? Doprawdy, nie mogę sobie przypomnieć szczegółów tamtego
wieczora!) i stanowczo poprosiłam papę, byśmy wyjechali. Moje życzenie
oczywiście zostało spełnione.
Tak więc jesteśmy znów w Warszawie.
Muszę przyznać, że ta podróż mnie wyczerpała. Cieszę się, że jestem znów w
wygodnym mieszkaniu, gdzie Anusia czeka, by spełniać me zachcianki. Jednakże
nie mogę nacieszyć się spokojem, bowiem Florentynka wymyśliła sobie, iż
koniecznie musi w tym tygodniu odwiedzić teatr! Zrobię jej tę przyjemność i
pójdę tam razem z nią. (Chyba nikt nie mógłby zaprzeczyć, że mam bardzo dobre
serce.) Ponadto na moim stoliczku czeka masa biletów wizytowych. Chyba powinnam
je przejrzeć, a wcale nie mam na to ochoty. Zastanawiam się, czy nie spytać papy o podróż
do Ameryki. Marzy mi się, by zobaczyć tą Kolej Transkontynentalną. W maju
pisali na jej temat w gazetach, więc pewnie i papa będzie zaciekawiony, a
przecież nie może być, by ktoś taki jak ja jeszcze nie odwiedził innego
kontynentu. Tymczasem kończę dzisiejszy wpis. Jednocześnie obiecuję sobie, że
będę pisać znacznie częściej, aby żadne istotne wydarzenie nie zostało
przypadkiem pominięte. Odkładam pióro i żegnam uprzejmie.
____________________________________________________________________
1 – W 1867r.
Austria przekształciła się w Austro-Węgry.
2 - Mon œil!
– franc. Niesłychane!
3 – Ours –
franc. niedźwiedź ; dzikus
4 – Puéril –
franc. głupiutki, infantylny
5 – Aboś –
staropolskie : ale, jednak
6 - Monstres - franc. – potwory
7 – Chodzi
tu o powstanie styczniowe i jego klęskę.
8 – Vie il
est art. - franc. Życie jest sztuką.
9 – Jednostka
monetarna Cesarstwa Austriackiego, a
następnie Austro-Węgier.
10 - Alić – staropolskie : i oto
11 - Rosyjski
malarz-marynista ormiańskiego pochodzenia, żyjący w latach 1817-1900.
12 – Quel dommage! – franc. Cóż za szkoda!
13 – Afekt –
staropolskie: uczucie, miłość
14 –
Miłostnik – staropolskie: wielbiciel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz