czwartek, 17 września 2015

Egzamin (2012)





Ewie S. – koleżance z zespołu młodzieżowego, miłośniczce koni-
Z życzeniami, by radość, którą masz w sercu, nigdy nie straciła na sile-
Coś na rozweselenie w smutne dni.



           Cóż, egzamin nie rozpoczął się punktualnie, mimo, że magister Koziołek przybyła punktualnie , a test miał się odbyć u kandydatki. Nie w jej domu, ale u jakieś cioci, ale cóż to za różnica. Faktem jest, iż nic nie było przygotowane, co rozzłościło Urszulę Koziołek.
- Co ty sobie myślisz, dziewczyno ? Przecież nie robisz mi łaski, przystępując do testu! 
-Tak, ale …
-Żadnych „ale”  ! No dobrze, przynieś wszystko, zaczynamy.
          Zawstydzona Justyna zerwała się z krzesła i wykonała polecenie starszej pani. Nic nie mówiła, bo i co miała powiedzieć? Że kuzynka źle podała jej godzinę egzaminu? Że ciotka wysłała ją po zakupy? Końcem końców usiadła i zwróciła się do pani magister:
-Mogę prosić o arkusz?
- Chce pani może zapiekankę? Każdy prosi o przepis, gdy chociaż raz posmakuje naszych specjałów. – W drzwiach ciotka Janina szczerzyła zęby jakby miała apetyt na panią Koziołek, a nie na zapiekankę.
-Och! Nie przeszkadzać ! – odparła z oburzeniem egzaminatorka, a gdy ciocia wzruszyła ramionami i odwróciła się, zawołała – No ! Skoro pani nalega, chyba się skuszę. Tylko bez papryki proszę, mam na nią uczulenie.
          Przełknęła ślinę – widocznie miała ochotę na małą przekąskę. Jednocześnie podejrzliwie przypatrywała się Justynie, jakby oczekiwała, że ktoś wrzuci jej podpowiedzi zza okna. Okno było oczywiście zamknięte. A zapiekanki rzeczywiście wyglądały i pachniały niezwykle apetycznie. Egzaminatorka wzięła jedną, przyjrzała jej się uważnie i zapytała :
-Jakich przypraw tutaj używacie?
-No majeranku, kminku, czosnku, pieprzu, przyprawy do kurczaka…
-Ach, więc to czerwone to tylko przyprawa do kurczaka! – westchnęła z ulgą.
          Magister Koziołek wzięła duży kęs do ust, żuła chwilę i – przełknęła. Już po kilku sekundach było jasne, że coś jest nie tak – krztusiła się, nie mogła złapać tchu. Justyna wybiegła z pokoju, a po chwili wróciła ze szklanką wody. Przerażonym wzrokiem wpatrywała się w Urszulę Koziołek. Na szczęście stan tej drugiej się polepszał. Gdy doszła do siebie, z obłędem w oczach krzyknęła, plując przy tym na zmieszaną Justynę :
- Jak można !? I ty chcesz do nas dołączyć !? A pani ! Pani …! Mówiła pani, że to przyprawa do kurczaka! Przecież to była papryka!
-Ja kurczaka przyprawiam papryką – odrzekła spokojnie ciotka Janina i uniosła dumnie głowę. – Zresztą, chciała pani dużo papryki.
-Ja !? Nie chciałam ! Mówiłam, jestem na nią uczulona! – Egzaminatorka wyglądała, jakby oszalała.
- Możliwe – odparła ciotka beznamiętnym tonem.
           Magister Koziołek wstała, obrzuciła kobiety niemal pogardliwym spojrzeniem i skierowała się do wyjścia. Dopiero widok zrozpaczonej Justyny wzbudził w niej litość – wróciła do stołu.
-Masz jeszcze dziesięć minut – poinformowała zrezygnowanym tonem.
          Justyna skrobała więc zawzięcie, gdyż mimo przeciwności nawet dobrze jej szło. Z lekkim uśmiechem odpowiadała na ostatnie pytania, gdy wypisał się jej długopis. Była na  to przygotowana - - sięgnęła do piórnika, gdy wyleciało z niego kilka zwiniętych karteczek. Magister uniosła wysoko brwi. Po zdumionej minie uczennicy poznała, że ta nic o tym nie wie.
-O! Zapomniałam ci powiedzieć! To miało być na wypadek, gdybyś czegoś zapomniała. – Do pokoju weszła kuzynka Justyny, Ola.
-Dzień dobry – powiedziała znaczącym tonem egzaminatorka.
-Myślałam, że będzie pani później. Że będzie się pani dłużej pucować i stroić. – Ola rozsiadła się na fotelu obok.
-Co masz na myśli, dziewczynko ?
- No niech pani zauważy, ile tych korali pani na siebie założyła! Podobno to syndrom starych panien, czy jakoś tak. Chcą pokazać światu, że kiedyś były piękne. Myślą, że ubiorem zamaskują zmarszczki i rozstępy.
- Zmarszczki!? Rozstępy!? – Głos egzaminatorki był już przepełniony nienawiścią.
-Ja to rozumiem, naprawdę. Kobietom po sześćdziesiątce musi być trudno.
-Mam czterdzieści osiem … - wyrwało się biednej pani Urszuli.
- Oczywiście, wierzę pani! – zapewniła Ola, choć ton jej głosu wskazywał na coś innego.
           „Starsza pani” była purpurowa ze złości, Justynie łzy napłynęły do oczu (raczej nie ze śmiechu), a Olka kiwała głową w zadumie. Dopiero po chwili zorientowała się, co powiedziała. Rzuciła się do stóp obrażonej magister i zaczęła błagać ją o wybaczenie. Wymieniła wszelkie zalety Justyny, mówiła, jaka z niej samej głupia idiotka, wspomniała coś o uderzeniu głową w beton w dzieciństwie, jednak magister złagodniała dopiero po wyznaniu, że te słowa były spowodowane podświadomą zazdrością o niezwykłą urodę pani Urszuli.
          Najważniejsze, że kobieta  wzięła do ręki test Justyny i zaczęła go poprawiać. Po kilku minutach odłożyła arkusz i powiedziała z (udawaną) radością :
-Egzamin zdany na piątkę z plusem. Gratuluję serdecznie, właśnie zostałaś przyjęta do prestiżowego liceum ogólnokształcącego nr 7 dla w a r i a t ó w ! Witamy ! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz