środa, 23 września 2015

5. Proza



Ile ironii trzeba, by zedrzeć złudne nadzieje?
On nie powie: „Nie widzisz, że cię kocham!?”.
Po co w ogóle ta cała dyskusja? Denerwujesz mnie niepotrzebnie.

Oddała włosy, aby uratować kobiecość innej.
Lubiła je, nie cierpi nowej fryzury.
Może i ona kiedyś będzie miała raka?
Wtedy będzie tak, jakby pomogła samej sobie.
Czy ucinają włosy zmarłym?

Nie wiem, czy go kocham, inni mówią, że tak.
Naprawdę widzą to, czego ja nie jestem pewna?
W ostateczności jestem dla niego koleżanką na te parę miesięcy.
Gdybyście rozumieli… Zapłakalibyście nad pesymizmem.
Tak jak ja płaczę nad pamiętnikami.
Powiedział: „Im dłużej się ciebie zna, tym mniej lubi”!
Chryste Panie, to wciąż wraca.

Wczoraj podczas poetyckiej nocy zdawało mi się:
Czuję guz pod lewą piersią, lekkie wybrzuszenie.
Nie mam siły tego sprawdzać.
Jestem bardzo zmęczona życiem.

Prześladuje mnie przeczucie:
Mogę się zmienić, poznać ludzi, stać się piękna,
Ale zawsze będę jego przylepą.
Należę do niego- to mój psi szczyt szczęścia.
A może to nic groźnego,
Zwykły pieprzyk, coś w ten deseń?
Pomodliłabym się o śmierć,
Ale co jeśli nie zdążę się wyspowiadać? 


( Posłowie pisane kilka miesięcy po napisaniu tego wiersza: O.o  )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz