Podczas podróży wędrowiec
Na pustyni rozległej jak Morze Czerwone-
Zgubił drogę.
Strudzony upadł na kamień i czekał
Na śmierć lub zbawienie.
Czy to aby nie jedno?
A jego rodzina czekała śpiewając Dawidowe Pieśni.
Gdy mąż i ojciec nie wracał,
Zwrócili się po pomoc do Pana.
Modlili się o życie dla zaginionego,
Gdy ten modlił się o śmierć bezbolesna.
Jak dzwony uderzały Dawidowe Pieśni,
Chórami wzbiły się nad niebiosa.
Dążący śpiewem poruszyli Pana
Bo to On uderzał w ich serca,
Wdarł się (nie siłą, nie myśl tak!).
W kręgu dzięki Niemu dzieci usiadły
Wzniosły swe twarze ku Bogu i prosiły modlitwą.
…Boże, nie zabieraj…
A wędrowiec już nie żył, lecz „choćby i umarł – żyć będzie”.
On klęczał przed Pana majestatem,
Śpiewał Dawidowe Pieśni,
A Jezus, co po prawicy siedział, rzekł :
„Musisz wrócić do nich;
Dla Boga nie ma niemożliwego.
Szanuj me przykazania, a powitam cię jak przyjaciela
mojego.”
Wędrowiec wrócił.
Do końca i zawsze śpiewał Pieśni Dawidowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz