Byłem drobny i szczupły;
Koszmar dzieciństwa, powód do dumy – chucherko.
I byłem tak stary, mając te lat naście,
Że pomagałem dzieciakom, co chciały stanąć w połowie drogi.
Byłem cieniem, by nie zbudzić wroga z magazynkiem,
By nie rozerwać nieba pełnego okruszków granatu.
Znałem ludzi, którzy nie wrócili,
Spotykałem na drodze te złamane
gałązki,
Co zapomniały, że istnieje
wyjście z tego świata
Ohydy, bo nadzieja silniejsza od
odoru, przez któryś omdlewał.
Byłem szczurem, znałem wszystkie
ścieżki ,
Bóg albo mnie kochał, albo się
gniewał,
Bo zawsze wychodziłem na
powierzchnię.
I cicho niosłem ze sobą
nowinę-meldunek ,
Choć czasem, jak za dawnych
czasów, była to dżuma.
Byłem wszą, którą należy
zniszczyć, chorobą
Co wyłazi ze szlamu, bo jej
prawem nie jest egzystencja,
Co niszczy wszystko co piękne i
dobre;
I dlatego musiałem stanąć w
obronie piękna,
Musiałem walczyć, by śmierć była
prawdziwie dobra.
Nie chciałem tam schodzić i
właśnie dlatego schodziłem.
Oh oh oh! <3
OdpowiedzUsuń