Mówili mi, że miłość jest poezją,
Źródłem czystej wody – życiem .
Nauczyli mnie, jak mówić w gniewie,
Jak w uniesieniu, nawet jak milczeć.
Kazali patrzeć w oczy i brać, czego pragnę,
Nawet jeśli nie będzie mi to dane.
Teraz rozumiem, że zachłanność w miłości nie popłaca.
Byłam żądnym wiedzy, ale nadgorliwym uczniem –
Nie znałam dobrze podstaw,
A chciałam liczyć, odmieniać , tworzyć pochodne.
Ale jego słowa ściągnęły mnie na dół.
Z jaką łatwością wskazywał, jak niewiele wiem!
Wszystkie poprzednie nauki okazały się bezużyteczne,
Nie było do kogo krzyczeć : -Fałszywy proroku!-
I nie było sensu rozdzierać swych szat.
Ścigały mnie jego przenikliwe spojrzenia
Pełne obrzydzenia; nie wiem tylko –
Czy istniały ? Czy karałam samą siebie?
Wiele razy przegrywałam i byłam na to gotowa,
Ale skończyły mi się łzy i to mnie przeraziło. Oto prawda.
Przy bliższym poznaniu tracę na wartości,
A karty okazują się nie być asami.
Za co ja…
Za co my go pokochałyśmy ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz