Zajrzałam w twoje serce – był nim zimny lód.
Przestraszyłam się,
Chciałam cofnąć do
tyłu, nie pozwoliło –
Spojrzenie twoich
oczu…
Musiałam kontynuować dalej.
Ostrzegłam cię, że widzę czerwoną
krew
Na twych nieskazitelnych dłoniach.
Nie rozumiałeś, jak diabeł, który kusi,
Może mieć inne ręce – przychylna
akceptacja,
By zreformować monolog jednej
osoby,
Gdyż to tylko równa
połowa.
Ale nikogo nie pchnę do Bożego królestwa siłą,
Gdy : „Bóg jest głupcem i nie istnieje!”
-Bądź sobie złym
czarnym charakterem! – odpowiedziałam.
Zarumieniłeś się na
twarzy, wybiegłeś szybko,
Jeszcze nie wiedząc, że wątpliwość może lód roztopić.
Że nadużycie może być przydatne
W obliczu bankructwa wartości :
Przecież w naszym życiu ważne stało się,
Żeby Word naliczył jak najwięcej słów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz