niedziela, 6 marca 2016

A kiedy już trafi Pani do piekła... (2016)



Samotność.

          Podszedł do niej, kiedy tylko tam się zjawiła.
-Nikt się tu pani nie spodziewał. Nie pasuje pani do piekła- powiedział.
          Zarumieniła się.
-Schlebia mi pan. Czy to dlatego, że jestem kobietą?
-Ach nie, kobiet mamy tutaj mnóstwo. Po prostu nie daje mi to spokoju... Z pani delikatnością... Z pani wrażliwością i uczuciowością.... Nie odnajdzie się pani tutaj łatwo. Inni nie przyjmą pani ciepło.
-Czy naprawdę pan myśli, że mi zależy na innych?
-Oczywiście! Czyż to nie pośredni powód tego, że się tu pani znalazła?
-Przynajmniej potrafiłam pięknie żyć! - krzyknęła wzburzona.
          Przytaknął.
-...Ale nie pięknie umierać.

Samotność. Pasja.

-Może zechce pani przejść się dalej? Przedstawię pani kogoś.
-Jak Korowiow Małgorzacie? - Uśmiechnęła się drwiąco, już odzyskawszy spokój.
-Zabawne nawiązanie, biorąc pod uwagę, że miałem na myśli nasze grono pisarzy. Pomyślałem, że to może być strefa naszego zakątka, do której można by panią przyporządkować.
-Do grona złych pisarzy?
-Ależ skąd, czy śmiałbym z pani tak okrutnie kpić? Mogę z czystym sumieniem...choć może nie... mogę z całą pewnością zaświadczyć, że mamy pisarzy najlepszych!
          Brzmiało to jak żart opowiadany na siłę, ale jednak nie mogła być pewna, czy to nie próba wyśmiania jej lub zranienia.
-Powinnam to przyjąć jako komplement?
-W żadnym przypadku! Powinna pani sobie uświadomić, jak wiele mogła jeszcze napisać.
-Cóż - uśmiechnęła się niespodziewanie- przynajmniej mogę się chlubić tym, że jestem jedną z najlepszych.
-Proszę pani- wlepił w nią pozornie zdziwiony wzrok - przecież mówiłem już, że pani tu nie pasuje.

Samotność. Pasja. Samoakceptacja. 

- Nie wiem, czemu za panem wciąż podążam. Gra pan rolę przewodnika?
-To nie ja panią oprowadzam, to pani podąża za mną, sama pani to powiedziała, po co nam pozory?
-Dał pan mi tylko kilka miłych słów na początek, a teraz ... - urwała.
-Tak, dałem pani dokładnie tyle, żeby panią do siebie przywiązać. Taka właśnie pani jest.
          Doszli do miejsca, gdzie nie było już nikogo, a tylko kobiecy szkielet leżący pod ścianą. Nagle szkielet się poruszył i okazało się, że to tylko wychudłe dziewczę, podobne do wyrośniętego nad wiek dzieciątka,
-Przyszedłeś do mnie! Wiedziałam, że nie możesz mnie zostawić tak samej! Przepraszam, przepraszam. To moja wina, że przestałeś ze mną rozmawiać, wiem to na pewno!
           W najmniejszej części nie wyglądał na poruszonego tymi słowami. Kobieta spojrzała na podkrążone oczy dziewczęcia wlepione w mężczyznę i poczuła do niej ogromną litość.
-Ja do ciebie przyszłam. Pomyślałam, że mogłybyśmy porozmawiać. Może opowiesz mi, jak się tu znalazłaś?
         Choć od razu pożałowała zadanego pytania, dziewczynka nie wyglądała na zdenerwowaną, w jej oczach zalśniło uprzejme zdziwienie. Odpowiedziała od razu, wypowiadając szybko słowa jakby wyuczone na pamięć.
-Obiecałam sobie, że się zabiję, jeśli jeszcze raz zjem coś obrzydliwie tłustego, ale jeden chłopak zaprosił mnie na pizzę. Bardzo długo siedziałam, patrząc na swój kawałek. Aż zaczęło być niezręcznie, patrzył na mnie dziwnie....
-... I zjadłaś?
- Ależ nie! Wybiegłam stamtąd bo bałam się, że przegram sama ze sobą, Nawet nie chodziło już o niego. Zawsze chodziło tylko o mnie. O to, jaka się stawałam.
-Nic już nie rozumiem.- Przeniosła wzrok z dziewczyny na mężczyznę i z powrotem. - Co się więc stało?
          Dziewczynka wzruszyła ramionami i odwróciła się do ściany, jakby jednak nie zależało jej na drugiej osobie.
-W domu była pizza - wyszeptała tylko.
          Kobieta zaczęła się śmiać, najpierw próbując stłumić chichot, potem śmiała się w głos. Nie mogła przestać, ledwo łapała wdech. W końcu się uspokoiła i ocierając z kącików oczu łzy, powiedziała tylko mężczyźnie:
-Znęcasz się nade mną.


Samotność. Pasja. Samoakceptacja. Przeznaczenie. 

-Spójrz na niego. Coś czujesz?
           Posłusznie podążyła wzrokiem. Młody mężczyzna, na którego zwrócił uwagę jej przewodnik, był kolejną osobą o twarzy obłąkańca, choć kiedyś musiał być piękny.
-Nie pokazujesz mi go bez powodu. Tak, czuję coś. Dziwną więź. Nie wiem, chęć poznania go. Zbliżenia się jak do kogoś, kto powinien stać obok mnie. Czy to ma jakiś sens? - Spojrzała na przewodnika, domagając się wyjaśnień.
          Tymczasem człowiek, o którym była mowa, zauważył przypatrującą mu się kobietę. Przez chwilę jego oczy zalśniły niezwykłym blaskiem, objęły jej sylwetkę i twarz w zachwycie, aby po tym krótkim ożywieniu na nowo stać się tylko pustymi oczami więźnia.
- Konsekwentnie wskazuje ci powody, dla których tu jesteś, to już chyba zauważyłaś. Teraz możesz zrzucić ciężar winy ze swoich ramion. Oto winny twojej rozpaczliwej samotności. Gdyby przeznaczenie się dopełniło, trafilibyście na siebie. Kochalibyście się, może do końca życia i może nie miałbym przyjemności panią oprowadzać po naszych zakątkach. Ale się poddał. Widocznie wasze pokrewieństwo obejmowało skłonność do samobójstwa.
         Podeszła szybkim krokiem do człowieka. Tęsknota, którą poczuła od pierwszej chwili, gdy go spotkała, uderzyła ze wzmocnioną siłą. To nie była żadna sztuczka, to nie było nędzne odzwierciedlenie jej problemów z przeszłości. To, co czuła podświadomie, całym sercem było boleśnie prawdziwie.
         Podniósł głowę, jakby jeszcze raz się przebudził ze snu. Spojrzał na nią ze zdziwieniem. Sprawiał wrażenie, jakby była kimś, kogo znał i próbował sobie przypomnieć. Przechylił lekko twarz, a ona go spoliczkowała. Dźwięk uderzenia poniosło dalej echo. Szok był jedyną reakcją, co nawet jej nie zasmuciło.Na nic już nie liczyła. Może i ona zaczęła tracić siebie.
-No proszę... - zaśmiał się przewodnik. - Czyżby postanowiła go pani ukarać za własne samobójstwo?
-Nie - odparła hardo. - To kara za to, że się poddał.
-Interesujące. Widzisz, istnieje spore prawdopodobieństwo, że kiedyś dołączy do nas ktoś jeszcze, kto również byłby gotowy cię pokochać... i on ukarze ciebie.
-Będę czekać- odpowiedziała bez wahania.

Samotność. Pasja. Samoakceptacja. Przeznaczenie. Zrozumienie. 
-Tak, myślę, że tylko prawdziwa miłość mogła dać pani wytchnienie,
          Westchnęła ciężko i usiadła na spękanym podłożu.
-Znów chce pan mnie zawstydzić. Ale ja o tym wiedziałam. Wiedziałam, że te przelotne, chwilowe miłostki nie dadzą mi niczego prawdziwego, trwałego. - Usiadł obok niej. - Czy dałam sobie szansę, by dowiedzieć się, czym jest miłość? Przecież nigdy nie dawałam sobie czasu, który się z tym wiąże. Biegnąc, biegnąc, rozpaczliwie biegnąc za miłością,  by paść bez tchu! Bo kiedy uzmysłowiłam sobie, jak niszczę własne wyobrażenia- ja sama, nikt inny- miałam ochotę krzyczeć… Ale po tak długim biegu nie ma już siły na krzyk, gardło jest wyschnięte, tak samo jak serce bez soków życia. Paść tam, na środku drogi, wszystko jedno, czy daleko czy blisko celu, bez szans na kroplę deszczu. Widzi pan, kto rozpływa się pod byle spojrzeniem nie może mieć całej głębi uczuć.
          Zapadła cisza. Nie zauważyła, kiedy z oczu przewodnika spłynęła łza. I tak nie była świadoma, jakie znaczenie miała dla niego pierwsza łza, na jaką pozwolił sobie w piekle. Prawdę mówiąc, nie sądził, że jako przewodnik potrafi jeszcze płakać.
          Mógł być przewodnikiem. Mógł wyśmiewać, lekceważyć, przekręcać fakty. Ale w głębi siebie nawet diabeł cierpiał.

- Przepraszam pana, czy ja jestem pusta? 
-Nie, nie jest pani, w żadnym wypadku- zapewnił żarliwie.

1 komentarz:

  1. Jeżeli lubisz świat Harry'ego Pottera to zapraszam Cię na swój blog.
    Mam nadzieję, że zaintersuje Cię historia pełna intryg, zagadek i tajemnic pewnej dwudziestoletniej czarownicy. Główna bohaterka ma świadomość, że o jej przyszłości mówi wiele przepowiedni, mimo to chce udowodnić, że jest kowalem własnego losu.
    Według jednej z wróżb zabije ją ukochana ręka. Czy te słowa się sprawdzą? Być może. Jedynym mężczyzną, do którwgo Sabrine czuje ten rodzaj miłości jest Lord Voldemort.
    To nie tylko fanfik. To opowieść fantasy z nutką zmysłowego romansu, szyptą niebezpiecznej przygodny, odrobiną humoru oraz dużą porcją akcji z zaskakującymi zwrotami. Jeżeli jesteś ciekawa, jak potoczą się losy dziewczyny, która znajomi nazywają Avadą zapraszam na:
    https://naprzeciw-przeznaczenia.blogspot.com/
    Mam nadzieję, że wpadniesz, przeczytasz i koniecznie skomentujesz! :)

    OdpowiedzUsuń