Dzień dobry serdecznie!
Przyszłam się tylko pożalić, że jakoś mi... ciężko.
Wszystko zapowiada się dobrze: dostałam się na studia psychologiczne, mam przydział do akademika, a w te wakacje okazało się, że lubię pracować (to ma brzmieć tak prosto bo i nie ma co komplikować). A jednak coś jest nie tak. Nie chodzi o strach. Chyba zbytnio zagłębiłam się w filozofię "jakoś będzie", żeby się bać. Ale kurczę, w tym wszystkim jest taka pustka!
Czy wy też macie dni, w których wysoce wątpicie w istnienie jakichkolwiek uczuć z gatunku tych ciepłych, pozytywnych?
Czy miłość ma na tyle sensu, by być naprawdę ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz